Polska - Kazachstan 1:3 (1:1, 0:0, 0:2).
Bramki: 1:0 Kamil Wałęga (10), 1:1 Nikita Michailis (13), 1:2 Walerij Orechow (51), 1:3 Roman Starczenko (55).
Kary: Polska – 4 minuty; Kazachstan – 10 minut.
Polska: John Murray – Marcin Kolusz, Jakub Wanacki, Bartosz Fraszko, Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka – Patryk Wajda, Maciej Kruczek, Mateusz Michalski, Krystian Dziubiński, Alan Łyszczarczyk – Mateusz Bryk, Paweł Dronia, Kamil Wałęga, Dominik Paś, Krzysztof Maciaś – Kamil Górny, Arkadiusz Kostek, Paweł Zygmunt, Filip Komorski, Maciej Urbanowicz.
Kazachstan: Andriej Szutow – Leonid Metalnikow, Adil Bakietajew, Jewgienij Rymarjew, Alichan Omirbekow, Roman Starczenko – Walery Orechow, Samat Danijar, Nikita Michailis, Maksim Muchametow, Kirył Panjukow – Madi Dichanbek, Dmitrij Breus, Batyrlan Muratow, Arkadij Szestakow, Kirył Sawickij – Artiom Koroliow, Tamirian Gaitamirow, Michaił Rachmanow, Oleg Boiko, Alichan Assetow.
Polacy do utrzymania w Elicie, do której wrócili po 22-letniej przerwie, potrzebowali wygranej w trzech tercjach, rywalom wystarczał jeden zdobyty punkt.
Biało-czerwoni przegrali wszystkie sześć meczów w Ostrawie – z Łotwą po dogrywce 4:5, Szwecją 1:5, Francją 2:4, Słowacją 0:4, USA 1:4 i Niemcami 2:4.
Spiker w Ostravar Arenie przypominając te wyniki pytał kibiców biało-czerwonych – absolutnie dominujących na trybunach - czy wierzą w swój zespół. Dostał odpowiedź twierdzącą.
Kazachowie zaczęli od pokonania Francji 3:1, potem ulegli Słowacji 2:6, Łotwie 0:2, Szwecji 1:3, Niemcom 2:8, a w niedzielę - kiedy Polacy mieli dzień wolny - Amerykanom 1:10.Zgodnie z przedturniejowymi przewidywaniami teoretycznie najłatwiejszymi przeciwnikami mieli być Francuzi i Kazachowie. Z „Trójkolorowymi” zespół trenera Roberta Kalabera zagrał otwarcie i skończyło się porażką 2:4.
Polscy hokeiści przed poniedziałkowym spotkaniem przestrzegali, by nie traktować poniedziałkowych rywali jako słabych. W aktualnym rankingu Kazachowie – mający w kadrze zawodników z klubów własnych i rosyjskich - zajmują 15. miejsce, biało-czerwoni 22.
Polacy od początku ruszyli do natarcia, ale to ich bramkarz jako pierwszy musiał interweniować. „Gramy u siebie, tylko zwycięstwo” – skandowali polscy kibice. W 10. minucie ich drużyna objęła prowadzenie, kiedy Kamil Wałęga z bliska wepchnął krążek do siatki. To było pierwsze trafienie Polaków w przewadze podczas turnieju. Wcześniej nie wykorzystali 18 takich okazji. Kazachowie na odpowiedź potrzebowali trzy minuty. Wygrali wznowienie na środku lodowiska, Nikita Michailis uciekł prawą stroną obrońcom i nie dał szans Johnowi Murrayowi.
W drugiej części kibice obejrzeli wyrównaną, zaciętą walkę, sporo groźnych akcji z obu stron. Bramkarze zostali poddani surowemu egzaminowi po uderzeniach z dystansu. Polacy byli najbliższej zdobycia gola grając dwukrotnie w przewadze, wynik się jednak nie zmianie.
Po 40 minutach statystyka strzałów była wyrównana – 15:15. „Potrzebujemy szczęścia” - mówili w przerwie polscy kibice.
Drużyna trenera Kalabera zaatakowała, rywale przetrwali to natarcie i też próbowali zdobyć drugiego gola, zmuszając Murraya do interwencji.
W 51. minucie Kazachowie zamknęli przeciwników w ich tercji i po kilku szybkich podaniach Walerij Orechow trafił do siatki.
Polscy zawodnicy od razu ruszyli, by odrobić stratę. Wykorzystali to rywale. Roman Starczenko po przejęciu krążka we własnej tercji wyprowadził indywidualną kontrę, zakończoną skutecznym uderzeniem.
W końcówce trener Kalaber wycofał bramkarza, ale szturm jego drużyny niczego nie przyniósł. Z wygranej i pozostania w Elicie cieszyli się Kazachowie.Polacy poprzedni mecz w MŚ Elity wygrali 5 maja 2002. W szwedzkim Joenkoeping pokonali wtedy Japonię 5:2 w swoim ostatnim spotkaniu turnieju. Biało-czerwoni tamte zawody zakończyli na 14. pozycji i pożegnali się na 22 lata ze światową czołówką.
Autor: Piotr Girczys (PAP)
gir/ co/